Witam, chciałbym poruszyć temat jazd doszkalających. Chodzi o to, czy jazdy doszkalające to oszustwo? Temat jest bardzo ważny i trudny. Dotyczy on , dziewięćdziesięciu dwóch procent kursantów, którzy te jazdy kupują i kupują, nie jedną, czy dwie godziny, tylko bliżej dziesięciu godzin średnio, i to wydają na to ciężkie pieniądze, bo to jest za dziesięć godzin czterysta, czy czterysta pięćdziesiąt złotych.
Oglądaj ten artykuł na filmie: Czy szkoły jazdy oszukują na jazdach doszkalających?
Chcę odpowiedzieć na pytanie, kiedy jazdy doszkalające są potrzebne, a kiedy jest ten moment, że zostajemy już naciągani na dodatkowe wydatki, i to wcale nie małe.
Dodatki, czyli jazdy doszkalające, to bałem(?) się, że w środowisku instruktorów, czy szkół jazdy, jeżeli ktoś obejrzy ten film zawrze, ponieważ to jest temat dotyczący pieniędzy. Ale, tak sobie myślę, że wcale nie tak dużo osób zobaczy ten film. Przygotowałem go dla określonej grupy ludzi – to jest film dla ciebie za to, że zapisałeś się na moją listę adresową. Tak, że mam prośbę, nie wysyłaj linku do tego filmu swoim znajomym i nikomu. Niech to zostanie tak jakby między nami, czyli między mną, a grupą ludzi, którzy zapisali się na moją listę adresową.
Dla szkoły jazdy dodatki, to jest prawdziwa żyła złota. Ciężko się doliczyć w skarbówce, ile było tych dodatków, ponieważ teoretycznie można ich nie zarejestrować. Oczywiście, teoretycznie mówię, nie mówię, że ktoś to robi. Jeżeli kupujesz pięć godzin po nie zdanym trzecim egzaminie, no to wtedy faktycznie trzeba to zapisać i trzeba wystawić rachunek. Ale w branży nazywa się dodatki „złotymi godzinami”. Bo to właśnie tutaj widać, dlaczego. Dodatkowo kursanta jest bardzo łatwo przekonać do dodatków, to widać w szkołach. Po prostu kursancie, musisz kupować dodatki i kursant te dodatki kupuje.
Kto w takim razie musi kupować jazdy doszkalające? Jeżeli ciągle robisz błędy takie same, i mam tu na myśli nie, ze zdarza ci się trzy razy na godzinę zrobić jakiś błąd, tylko ciągle, nie przejedziesz jednej minuty, żeby czegoś nie zepsuć tak porządnie, to faktycznie, te jazdy doszkalające są ci potrzebne, bo egzamin po prostu się nie uda. Ale, jeżeli robisz nawet kilka błędów, dość istotnych: wymuszenie, spowodowanie zagrożenia, to tutaj będzie klucz do zrozumienia tematu, czyli komu jazdy doszkalające są potrzebne, a kiedy jesteś naciągany na wydawanie dużej ilości pieniędzy. Robienie błędów nie oznacza, ze nie możesz iść na egzamin. To jest bardzo ważne, żeby to zrozumieć. Jeżeli osiągniesz maksimum tego, co jesteś w stanie osiągnąć, to w tym momencie albo odpuść sobie temat prawa jazdy jeżeli jesteś za słaby, albo musisz zacząć chodzić na egzamin. Jeżeli osoba przestaje robić postępy, to znaczy, że lepiej już nie będzie, czyli idź na egzamin, ewentualnie sobie odpuść. Ale raczej, większość osób po prostu niech idzie na ten egzamin. Bo nie ma szans, żebyś ty przerobił tysiąc godzin, dwa tysiące godzin i więcej. Jeżeli osiągniesz na przykład w czterdziestej piątej godzinie maksimum twoich możliwości, to w pięćdziesiątej piątej godzinie będziesz biedniejszy o te czterysta pięćdziesiąt złotych, a wcale nie będziesz miał znacznie więcej umiejętności. Doświadczenie i umiejętności nabywamy, a zresztą to widać, że kierowcy po dwudziestu, trzydziestu latach kiepsko jeżdżą, więc nie ma szans, żebyś ty był idealny na kursie, który trwa trzydzieści godzin plus ewentualne dodatki. Czyli kluczem do zrozumienia tematu jest dojść do maksimum tego, co jesteś w stanie osiągnąć. Nie musisz jeździć perfekcyjnie, żeby iść i zdać egzamin, bo nikt nie jest w stanie jeździć perfekcyjnie.
Na co powinien zwracać uwagę instruktor kiedy robisz dodatki? Odpowiedzmy sobie na pytanie, co ty musisz potrafić, żeby być gotowym na egzamin? Musisz to widzieć, żeby być w stanie ocenić, czy instruktor naciąga cię, czy wszystko jest w porządku, czy faktycznie te jazdy są ci potrzebne. Takie proste rzeczy, które świadczą o tym, czy ty już jesteś gotowy – zerkanie w lusterka. Jedziesz, patrzysz w lusterko środkowe. Przed hamowaniem, w czasie jazdy co jakiś czas po prostu oprócz tego, co jest z przodu i po bokach, zerknij sobie w lusterko. Przed hamowaniem, przed zmianą pasa ruchu, przed wykonaniem jakiegoś zakrętu. Przed zmianą pasa ruchu sprawdź też „Martwe pole”. To jest szczegół, ale on jest niezbędny. Nie da się zmienić pasa, jeżeli nie sprawdzimy, czy w martwym polu nie ma jakiegoś samochodu, roweru, czegokolwiek, skutera.
Patrzenie na biegi absolutnie nie jest dopuszczalne. Kątem oka zawsze instruktor będzie to widział, czy ty patrzysz na biegi, czy nie. Więc jeżeli patrzysz, to on powinien ci zwrócić na to uwagę. Jeżeli nie zwraca uwagi, to albo jest już to bardzo zakorzenione w tobie, zły nawyk i nie ma sensu go tak jakby wykorzeniać. Jeżeli po czterdziestu godzinach ty się cały czas patrzysz na te biegi, bo nikt ci wcześniej nie zwrócił uwagę, a to, jakby już się mleko rozlało. Nie da się nic z tym zrobić, lepiej odpuścić temat. Ale instruktor powinien ci zwrócić na to uwagę. Jeżeli da się to wyeliminować, to zróbcie to. Jeżeli nie da, to faktycznie, temat odpuścimy.
Czy prawidłowo potrafisz zredukować bieg?
No, bez tego egzamin się nie odbędzie, bo trzeba będzie skręcić. Prawidłowa redukcja, czyli najpierw noga z gazu i przyhamowujesz tylko hamulcem, później dochodzi sprzęgło, dajesz bieg drugi i potem dodajesz gaz i puszczasz powoli sprzęgło tak, żeby auto nie szarpało. Jeżeli potrafisz zredukować w taki sposób, że jedziesz, zwolnisz, i później jedziesz już na drugim biegu bez szarpnięcia, to redukcja jest prawidłowa. Jeżeli szarpie za każdym razem, no to powiem ci tak, egzaminator wścieknie się na sto procent, jak za czwartym razem znowu rzucisz nim przed jakimś skrętem. Wtedy masz wielkiego minusa, i egzaminator nie szuka w tobie jak zrobić, żebyś ty zdał, tylko szuka, co tak naprawdę przeważa, żebyś ty nie zdał egzaminu. Czyli prawidłowa redukcja to jest podstawa sukcesu.
Czwarty bieg. Jeżeli jedziesz czterdzieści pięć, pięćdziesiąt na godzinę, prosta droga – musi być czwarty bieg. Nie piłujemy na trójce. Instruktor musi o tym powiedzieć, że ten bieg trzeba używać. Używanie tylko trójki jest na pewno nie dobre.
Rozglądanie przy cofaniu – bardzo ważna sprawa. Głowa naokoło. To jest najważniejsze, żeby nie przejechać kogoś, kto może ci wyjść zza samochodu gdzieś w jakiś trudnych miejscach, przy wyjeżdżaniu na przykład z miejsca parkingowego.
Rozglądanie przy skrętach – pokaż instruktorowi, że ty się nie zawiesiłeś w tym samochodzie.
Czasami widziałem, jedzie mój kursant, ręce na kierownicy, patrzy się tak na wprost, pięćset metrów do przodu, i ja się go pytam, czy ty śpisz, nie śpisz, żyjesz, kumasz cokolwiek i tak dalej. Egzaminator czy twój instruktor – my naprawdę nie wiemy tego, co ty sobie myślisz gdzieś tam pod czaszką. Ty musisz się poruszać, ruszać głową, ruszać oczami, rozglądać się, bo ja muszę widzieć, że ty w ogóle jesteś w tym samochodzie, bo ja się czasami pytałem kursantów, gdzie wy siedzicie w ogóle, a oni nawet nie wiedzieli, że są w aucie. Są ludzie zamuleni strasznie, się musisz odmulić, jeżeli chcesz zdać egzamin.
Gwałtowne podjeżdżanie do krawędzi jezdni. No to, jak cię nikt nie opieprzył za to, że podjeżdżasz gwałtownie, no to na egzaminie raz pojedziesz i pójdziesz do domu. To nie ma dyskusji, ponieważ nikt, ani instruktor, ani egzaminator nie będzie ryzykował tego, że wjedziemy na drogę i się pozabijamy.
No i na deser jeszcze wynotowałem sobie Ruszanie płynne pod górkę. Zdarza się że, miałem taką osobę na dodatkach, czyli ona była po kursie u kogoś innego, przyszła do mnie i ja mówię
– No to teraz pojedziemy na górkę
A ta osoba nawet nie wiedziała, o co chodzi. Pojechaliśmy na górkę, i dopiero od zera uczyłem tą osobę ruszać z ręcznego na wzniesieniu.
Czy wiesz, że:
Jak już się zdecydujesz na to, żeby robić jakieś doszkalanie, poproś o rabat w szkole, zazwyczaj go dostaniesz. Tylko nie proś o to sekretarki, bo ona po prostu nie może takiej decyzji ponieść, podjąć, ale poproś szefa czy kierowniczkę, zawsze te trzy złote możesz urwać, czyli zapłacisz czterdzieści dwa, zamiast czterdzieści pięć, no to, przy tych dwóch godzinach lekcyjnych zawsze te parę złotych ci odejdzie. Czyli przy dziesięciu godzinach to jedenasta gratis, można w cudzysłowiu by tak powiedzieć. Po prostu, no dwie minuty roboty cię to kosztuje, a pięć dyszek możesz w cudzysłowiu zarobić.
Czy jeździć na jazdach doszkalających? W ogóle w czasie kursu z różnymi instruktorami, są dwie szkoły. Jedni mówią tak, bo egzamianator jest i tak obcą osobą, więc przyzwyczaisz się do innych osób. Ja mówię, że nie, bo ci pomieszają w głowie i to jest…, to jest prawdziwe, to się zawsze sprawdza. Lepiej jest po trzydziestu godzinach iść na egzamin, nawet jeżeli potrzebujesz doszkalania, niż doszkalać się przez dziesięć godzin i każde dwie godziny robić z innym instruktorem. Nawet, jeżeli jeden instruktor powie ci rozwiązanie, które nie jest najlepsze, to to jest…, ale powie ci je konkretnie, to to jest bardziej cenne, niż pięciu instruktorów powie ci swoje złote super metody najlepsze na świecie, a każdy powie coś innego. Pomiesza ci się, i w ogóle później nie wiesz, co robić.
Czy znasz już trudne miejsca w mieście? Spytaj znajomych, jakie są trudne skrzyżowania i takie pułapki jakby na mieście. Oni ci powiedzą. Jeżeli znasz je wszystkie, no to jest o’key. Jeżeli nie, to znaczy, że egzaminator, znaczy instruktor na tych jazdach doszkalających się nie popisał, bo między innymi po to one są, aby objeździć trudne skrzyżowania.
Jeżeli jeździsz sobie na dodatkach i instruktor nie mówi nic, są dwie możliwości: albo jeździsz tak idealnie, że po prostu szkoda komentować, i druga możliwość, która jest dużo bardziej prawdopodobna, to, że po prostu instruktorowi się nie chce i nie zwraca uwagi na dużo ważnych elementów, które ewentualnie można byłoby podszkolić. Nie chodzi o to, aby drążyć jakiś temat, na przykład, kiedy patrzysz na biegi na czterdziestej godzinie, to niech instruktor raz ci zwróci na to uwagę, że to jest nie w porządku. Ale jeżeli ty nie jesteś w stanie się tego oduczyć, to nie ma sensu kupować dwudziestu godzin, żeby oduczyć się patrzenia na biegi. W każdym razie dziesięć procent osób może robi wszystko dobrze w czasie tego doszkalania, robi powiedzmy błędy, ale one ujdą na egzaminie. Chociażby, jak się nie popatrzysz w lusterko, to jest szansa, że ci to przejdzie, chociaż to jest duży minus. Instruktorom często się nie chce komentować, no bo po prostu im się nie chce. To jest też ich praca, godzina zleci, pięć dyszek wpadnie i tak to wygląda. Nie mówię o wszystkich, absolutnie. Motywuję instruktorów, którzy, którym się jeszcze chce cokolwiek robić, ale niestety, dużo jest takich, których.., którzy już może warto byłoby pomyśleć o jakiejś emeryturze, bo oni są już tylko i wyłącznie od brania pieniędzy, często nie są od uczenia. Niestety, tak jest.
Podsumuję – kluczem do zrozumienia tematu czyli kluczem odpowiedzenia na pytanie, czy cię naciągają na dodatki i kupę pieniędzy, czy te dodatki są ci potrzebne jest dojść do maksimum twoich możliwości.
Dwie godziny w dniu egzaminu, to jest obowiązkowo. Zawsze kup dwie godziny w dniu egzaminu, ale nie po to, żeby nauczyć się nowych rzeczy, tylko po to, żeby się uspokoić i rozgrzać. Żaden biegacz na setkę z marszu nie pobiegnie, ty musisz troszkę pojeździć, bo inaczej wejdziesz na egzaminie do auta na dzień dobry i na dzień dobry coś zepsujesz. Zawsze tak jest, że jak kursant przychodzi, przez pierwsze dziesięć minut zrobi pełno błędów, przez kolejne dziesięć minut już trochę się skupi i uspokoi a później jeździ perfekcyjnie. Ale co z tego, jeżeli pójdziesz na egzamin, zrobisz pierwszy błąd po dwudziestu sekundach i egzamin się skończy. Musisz się rozgrzać, czyli musisz koniecznie wziąć jazdy dodatkowe w dniu egzaminu. Czyli nie umawiaj się na ósmą na egzamin, umów się na dziesiątą, o. A na jazdy doszkalające na ósmą i o dziewiątej pięćdziesiąt skończysz sobie jazdę pod WORDem.
Oceń moment, w którym jest twój max. Jak ocenić? Wróć do punktu na co powinien zwrócić uwagę egzaminator, tutaj masz wszystko wypisane, przeanalizuj sobie te rzeczy, jak one się odnoszą do tego co ty potrafisz. Powyżej maksa, który możesz osiągnąć, jeżeli ktoś cię namawia na jazdy dodatkowe, to on cię już wtedy naciąga. Nie mówię o tych dwóch godzinach w dniu egzaminu, będę to zawsze powtarzał, bo to jest bardzo ważne, i to się przekłada na wynik egzaminu.
Poniżej twojego maksa instruktor faktycznie namawia ciebie na jazdy dodatkowe. Instruktorzy nie chcą podpisywać dokumentu komuś, kto nie potrafi jeździć, bo to ma moc prawną taki podpis. I my po prostu świadczymy, że ty faktycznie potrafisz jeździć. Jak się zdarzy wypadek za trzy lata, to prokuratura sprawdzi, jak ty robiłeś egzamin, jak ty robiłeś prawo jazdy i kto tam się pod tym podpisał.
Na zakończenie powiem tylko taką rzecz, może troszkę pocieszającą, w Norwegii godzina doszkalania z instruktorem, to jest pięćset koron, czyli dwieście czterdzieści złotych, to może u nas nie jest jeszcze tak źle.
bardzo przydatne. Nie zdałam 3 razy tak więc teraz jazdy doszkalające. Miałam dwóch instruktorów. Kazdy miał te swoje złote myśli. Choć "należeli do jednej szkoły" jeden na drugiego gadał. Zrobiłam błąd, że zapisałam się na kurs w swoim mieście, a nie tam gdzie zdaje.. traciłam godzinę na dojazd (na prostej drodze niczego się nie nauczyłam), no i kolejny błąd roczna przerwa :(
OdpowiedzUsuńja właśnie zapisałam sie na godziny dodatkowe w innej szkole i wciąż słyszę kto mnie tak nauczył jeździć :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst.
OdpowiedzUsuńJa miałam przerwę w jeździe, jakieś 2,5 miesiąca, więc tych kilka godzin potrzebuje. Bardzo chcę się uwolnić od tego tematu, a jednocześnie zdać, bo wiem, że wszystko jest u mnie ok, ale po przerwie muszę sobie pojeździć trochę.
OdpowiedzUsuńJa również musiałam zdecydować się na jazdy doszkalające, koleżanka poleciła mi doszkalanie24.pl i powiem szczerze, że dopiero tam wyzbyłam się tych wszystkich błędów przez, które wcześniej oblewałam egzaminy...
OdpowiedzUsuńJak się dobrze trafi to jazdy dodatkowe nie są konieczne... Ja napierw przejrzałem różne oferty szkół jazdy na portalu prawo-jazdy.warszawa.pl i na tej podstawie wybrałem jedną, z której jestem zadowolony.
OdpowiedzUsuń